Zagubione, chore, osierocone. Bieżeńskie tragedie dzieci wywołują najsilniejsze emocje. To jedna z najważniejszych części opowieściach o uchodźstwie 1915. Układają się one w kilka wzorców:
- niefrasobliwe odłączenie. Tę historię słyszałam kilkakrotnie, w różnych wersjach. Czy tak często się coś podobnego zdarzało, czy też zasłyszane robiło tak silne wrażenie, że ludzie potem powtarzali jako coś, co przydarzyło się obok nich? Schemat jest następujący: trwająca wiele tygodni podróż w głąb Rosji, pociąg zatrzymuje się niespodziewanie, stoi czasem kilka dni i nagle niespodziewanie rusza. Dziecko zmęczone podróżą, głodne, coś przeskrobuje. A to lepi sobie konika ze zdobytej z takim trudem porcji chleba, a to w zabawie niszczy jakiś zabrany z domu przedmiot. Matka reaguje ostro, dziecko w złości ucieka przed siebie. W międzyczasie pociąg rusza, matka szuka, woła, biega, próbuje zatrzymać pociąg…. Na próżno. Dziecko zostaje na peronie. Najczęściej nigdy więcej się nie spotkają… Dziecko wychowuje się w jakiejś ochronce, po latach wraca w rodzinne strony, ale nikt inny nie przybywa – rodzina umiera w Rosji. Albo odwrotnie – mimo, że rodzina szukała, dziecko nigdy się nie odnalazło. Takie zderzenie dziecięcej niefrasobliwości z twardymi realiami…
- cudowne odnalezienie. Takich historii nie ma zbyt wiele. W ówczesnych gazetach pełno jest ogłoszeń o zagubionych dzieciach, rozdzielonych rodzinach. Odnaleźć się tym trudniej, ze dzieci nie zawsze wiedza, jak się nazywają, czasem podają przezwisko lub nazwisko zostaje nieprawidłowo zapisane. Publikowane są więc zdjęcia zagubionych maluchów. „Matka zmarła, ojciec się zagubił” – czytamy. Ale cuda się zdarzają. I gazety o tym donoszą, ku pokrzepieniu serc. Przytoczmy jeden przykład. Młoda kobieta w została rozdzielona ze swoją trzyletnią córką, próbuje jej szukać. Wkrótce chora trafia do szpitala. Pewnej nocy przywieziono grupę bieżeńskich dzieci, okutanych w szmaty, wymęczonych. Udało się naprędce rozlokować prawie wszystkim, małej dziewczynce brakuje miejsca. Kobieta zaproponowała więc, ze weźmie ją do swego łóżka. Rano okazało się, że przyjęta dziewczynka to jej zagubiona córeczka.
- ochronki dla dzieci. Na stacjach kolejowych stoją wagony „ochronki” – dla osieroconych w podróży , dla zabłąkanych. Smutny widok. W historiach słyszymy np, jak w bieżeńskiej rodzinie umiera matka, zostaje gromadka dzieci. W tym najmłodsze – kilkumiesięczne lub roczne. Ojciec przerażony, że sobie nie poradzi, bierze maleństwo i niesie do sierocego wagonu. Rodzeństwo próbuje go powstrzymać, płacze. Na próżno…
- szybka samodzielność. Rodzice umierają, zostają same dzieci. Najstarsze – 8-10 letnie przejmuje więc obowiązki rodziców, opiekuje się reszta – czasem nawet rocznymi dziećmi. Cudem przeżywają i wracają na swoją ojcowiznę…..
W przypadku mojej babci (rok urodzenia 1907 lub 1908) – w drodze powrotnej zmarła jej matka – osierociła czworo dzieci, które same musiały wrócić do Polski. We wspomnieniach, bardzo bolesnych, moja babcia przez swoje dłuuugie życie przeżywała, że jej mama została zawinięta w prześcieradło i wrzucona do zbiorowego grobu (zmarła na cholerę). Całej czwórce udało się przyjechać do Soc, pewnie dlatego, że najstarszy z rodzeństwa był już „kawalier” a dzieci były karne i zaprawione w walce o przetrwanie.
Pingback: Dzień Małego Bieżeńca | Bieżeństwo