O bieżeństwie

Bieżeństwo – po rosyjsku termin ten oznacza uchodźstwo; określa się tak również konkretne uchodźstwo – z terenów zajmowanych przez nieprzyjacielską armię podczas I wojny światowej. Tym drugim znaczeniem zajmujemy się na tej stronie.

front wschodni

Front wschodni w okresie 2 maja-30 września 1915 (kliknij, by powiększyć)

2 maja 1915 roku wojska niemieckie przerywa linię frontu pod Gorlicami i szybko posuwa się na wschód. Armia rosyjska przyjmuje taktykę spalonej ziemi: z pozostawianych terenów wygania ludność a majątek przejmuje lub niszczy. Apogeum bieżeństwa przypada na okres od wiosny do jesieni 1915 roku. Miliony mieszkańców zachodnich guberni Imperium Rosyjskiego w panice i chaosie ruszają w głąb kraju. Droga trwa wiele miesięcy i pochłania mnóstwo ofiar.

Czy było to dobrowolne wyjazdy czy przymusowe wygnanie – przeczytaj tu

Bieżeńcy zalewają całe Imperium – wielkie miasta, jak i odludne wioski pod chińską granicą. Na wygnaniu spędzą od 3 do 7 lat. Po rewolucji październikowej rozpoczną się powroty do rodzinnych domów, które trwać będą do 1922 roku (na drodze stała granica: najpierw niemiecko-rosyjska, potem polsko-radziecka, jednak oba państwa prowadziły ze sobą wojnę i nie utrzymywały kontaktów dyplomatycznych; należało zdobyć stosowne zezwolenia, dostać się na pociąg, itp.)

Było to pierwsze tak masowe uchodźstwo w czasach nowożytnych.

Kto wyjeżdżał?

Bieżeństwo dotknęło głównie chłopów z zachodnich guberni Imperium Rosyjskiego. Najliczniej – z guberni grodzieńskiej (do niej należały ziemie dzisiejszego województwa podlaskiego). Opustoszały głównie prawosławne oraz mieszane wyznaniowo wsie (przytłaczająca większość bieżeńców stanowili Białorusini i Rusini); z katolickich ludzie wyjeżdżali mniej masowo – kościół namawiał do pozostania, chronili się więc w lasach, a po przejściu frontu wracali.

Licznie wyjeżdżali także chłopi z guberni Królestwa Polskiego, zwłaszcza chełmskiej i lubelskiej (dużą część stanowiła ludność ukraińska, określana wtedy jako Rusini lub Małorusy); ale także innych po prawej stronie Wisły (siedleckiej czy łomżyńskiej). Uchodziły też wioski Galicji, zajętej przez Rosję w 1914 roku.

Do Rosji udawali się również urzędnicy carscy i robotnicy ewakuowanych zakładów, jednak oni jechali pociągami do przygotowanych wcześniej miejsc i nie uczestniczyli w bieżeńskiej tułaczce. Z przyfrontowych guberni od początku wojny wysiedlani byli Żydzi, z których propaganda chętnie robiła niemieckich szpiegów; to zagadnienie wymaga jednak osobnego zajęcia się. Bieżeństwo dotyczyło także Łotyszy i Litwinów, a na Kaukazie – Ormian po rzezi tego narodu w Imperium Osmańskim.

Trudno podać dokładną liczbę bieżeńców – dostępne dane różnią się między sobą; najczęściej uwzględniają po prostu osoby korzystające z pomocy organizacji dobroczynnych. Komitet Wielkiej Księżnej Tatiany, największa instytucja niosąca pomoc uchodźcom, mówi o ponad 3 mln. osób, demograf radziecki Jewgienij Wołkow – o liczbie nawet dwukrotnie wyższej.

Wśród uchodźców przeważały kobiety i dzieci (wśród zarejestrowanych w polskich organizacjach uchodźców ok. 41-48 proc. stanowiły dzieci)

Szacuje się, że ok. 1/3 bieżeńców nie przeżyła; najwięcej ofiar pochłonęła podróż, zarówno tam jak i z powrotem.

Skąd pochodzili bieżeńcy?

Zgodnie z danymi Komitetu Wielkiej Księżnej Tatiany:

  • 31 proc. bieżeńców pochodziło z guberni grodzieńskiej,
  • 24 proc – z Wołynia,
  • 11 proc. z guberni chełmskiej,
  • 6 proc. z – z kowieńskiej.

Podział narodowościowy bieżeńców

Uwaga: władze w oficjalnej polityce nie uznawały istnienia narodu białoruskiego i ukraińskiego – uważały, że wraz z Wielkorusami – Rosjanami należą oni do wielkiego narodu rosyjskiego. Dlatego w oficjalnych statystykach nie ujmują osobno przedstawicieli tych narodów, choć stanowiły one większość bieżeńców.

Białorusini i Ukraińcy —67,5 proc. *

Polacy — 13,2 proc.

Żydzi – 6,4 proc.

Łotysze – 4,9 proc.

inni (głównie Ormianie, Litwini, Estończycy) – 8 proc.

Dokąd jechali bieżeńcy?

Imperium Rosyjskie w 1914 r

Imperium Rosyjskie w 1914 r

Właściwie chyba nie było w Imperium Rosyjskim miejsca, gdzie bieżeńcy nie dotarli. Polityka cara zmierzała do rozproszenia bieżeńców, by łatwiej ich było wyżywić i umieszczenia daleko od frontu, we wschodniej i centralnej Rosji. Inne stanowisko reprezentowały polskie organizacje pomocowe, które bały się rozproszenia i oddalenia od swojej ziemi. Udało im się w zasadzie  rozmieścić polską ludność przed linią Wołgi.

Białorusini i Rusini, niezorganizowani i nie mający przedstawicieli wśród wpływowej elity Imperium, zostali rozmieszczeni daleko za linią Wołgi  i rozproszeni po tamtejszych wsiach. Większość skierowano do guberni tambowskiej, samarskiej, saratowskiej, kałuskiej, kurskiej, ufimskiej, kazańskiej, riazańskiej, orenburskiej, charkowskiej, jekaterynosławskiej, penzeńskiej i Obwodu Wojska Dońskiego.

Skupiskami uchodźców wszystkich narodowości stały się także Moskwa i Piotrogród.

Status prawny bieżeńców

Status uchodźców określała Ustawa o zabezpieczeniu potrzeb uchodźców z 30-go sierpnia 1915. Podlegali oni specjalnej Radzie do spraw Uchodźców pod kierownictwem ministra spraw wewnętrznych Rosji.

Utrzymywani byli z budżetu państwa – każda rodzina otrzymywała comiesięczną zapomogę wypłacaną przez działające licznie organizacje zajmujące się pomocą bieżeńcom.

Źródła powyższych informacji – w zakładce Lektury

* zwykle wymienia się tu także Rosjan, jednak wśród bieżeńców praktycznie ich nie było; wielu Rosjan oczywiście ewakuowano wraz z administracją i przemysłem, jednak nie trafiali oni pod opiekę organizacji pomocowych, które sporządzały statystyki bieżeńców; ich los był tez nieporównywalny do losu bieżeńców

29 odpowiedzi na „O bieżeństwie

  1. Pingback: Czy tylko prawosławni? | Bieżeństwo

  2. Marian Hordejuk pisze:

    Dziękuję autorce za informację, dotychczas nigdy nie kojarzyłem legendy rodzinnej z tym exodusem. Rodzina moich pradziadków pochodziła z okolic Białej Podlaskiej (tam się też urodziłem) w opowieściach rodzinnych był okres wielkiej tułaczki i śmierć prababci nad wielką rzeką Wołga. Z tułaczki wrócił pradziadek z dwoma młodymi synami i osiedlili się w Zielonce. Przed II WS dziadek Jerzy pracował na lotnisku a babcia prowadziła jak to sie mówiło „wyszynk” w Białej Podlaskiej.
    Serdecznie pozdrawiam, Marian Hordejuk.

  3. Anna G. pisze:

    Bardzo się cieszę, że dotarłam do tej strony… moi dziadkowie również byli na bieżeństwie… opowiadali mi o tym, niestety byłam wówczas małym dzieckiem i niewiele pamiętam … a dziś dziadków już nie ma. To co udało mi się wydobyć z zakamarków pamięci zapisałam na kartce i dziś opowiadam swoim synkom. „Mamo opowiedz o wojnie i Rosji” – prosi starszy, ale moja opowieść jest krótka, szkoda, że tak niewiele udało mi się ocalić od zapomnienia. Opowiadam jednak te króciutkie historyjki, bo przeszłość rodziny trzeba znać, to ważne, bo przecież „aby mierzyć drogę przyszłą, trzeba wiedzieć skąd się wyszło…”

  4. Mirek pisze:

    Moja Prababka z okolic Białej Podlaskiej miała tą przypadłość, że już od 5 rano zaczynała długi monolog opowiadając ciągle tą samą historię. Z początku, gdy byłem mały i nieświadomy, bardzo mnie to irytowało, jednak później zacząłem wsłuchiwać się w historię rodziny. O tym, że trafili wraz z dziećmi do Kazachstanu, gdzie dziadek, jej syn, chodził do tamtejszego przedszakola, jej mąż wyjechał do Ameryki. Prababka miała do niego dołączyć, lecz wybuchła rewolucja w Rosji i mimo, że miała już bilety na statek, nie było to możliwe. Udało się jej jednak wrócić do kraju, niestety nie wiem kiedy i w jakich okolicznościach. Dopiero niedawno dowiedziałem się, ze ich ucieczka, to nie była zwykła ucieczka przed zbliżającym się frontem, m, lecz zaplanowana akcja.

    pozdrawiam

    Mirek Biała Podlaska

    • Piotr pisze:

      Mój dziadek też z okolic Białej Podlaskiej, również wspominał o Kazachstanie. Był z rodziną wywieziony jako mały chłopiec i pamiętał tylko „dużą rzekę z urwistym brzegiem i arbuzy”. Jego ojciec Izydor niestety nie przeżył tej wyprawy i zmarł najprawdopodobniej w Kazachstanie. Może jechali tym samym transportem co rodzina Pana Mirka…

  5. miejscowy pisze:

    A czemu jako datę przełamania frontu pod Gorlicami podaje Pani 3 maja 1915 r. ? Ze źródeł i literatury wynika, że nastąpiło to już 2 maja… Można prosić o źródło bądź opracowanie wskazujące, że 2 maja nie dokonano żadnego przełamania ?

    • anetaprymaka pisze:

      Bitwa gorlicka, podczas której przełamano front, rozpoczęła się 2 maja; intensywne walki trwały kilkanaście kolejnych dni. Pytanie, który moment, zdobycie czego, uznamy za przełamanie frontu. Może więc precyzyjniej byłoby pisać o rozpoczęciu bitwy – co czynię. Dziękuję Panu za tę uwagę.

    • Singer pisze:

      Czy to naprawdę jest aż takie istotne biorąc pod uwagę to że ta historia dotyczy przede wszystkim losów ludzkich a nie cyfr na 1 miejscu??

  6. Pingback: Ryboły - powrót batiuszki Krukowskiego - Bialystok Subiektywnie

  7. Pingback: Ryboły. Zapomniana historia batiuszki Krukowskiego i jego rodziny

  8. Pingback: Kronsztad 1915. Granice pamięci – PANI POCZYTALNA

  9. magda pisze:

    Dzień dobry! Bardzo żałuję, że tak późno znalazłam Pani stronę! Moja rodzina w 1915 roku została przymusowo wysłana wgłąb Rosji. To się działo w Grodzisku Mazowieckim. Moi przodkowie – prości robotnicy, byli z pochodzenia Niemcami, ewangelikami. To było przyczyną wygnania całej rodziny – łącznie z 10 dzieci (najmłodsze zaledwie kilkutygodniowe) i staruszkami dziadkami. Podobny los spotkał niemal całą ewangelicką parafię w pobliskim Żyradowie. Część dzieci i dziadkowie umarli na wygnaniu. Jedna z córek wyszła za mąż w Morszańsku, guberni Tambowskiej, ale z całą pewnością rodzina dotarła jeszcze za Kazań. W rodzinie zachował się przekaz, że byli „zesłani na Syberię”. Co ciekawe ocalała w rodzinie pocztówka, którą przesłali w 1917 z drogi powrotnej do Polski, do córki do Tambowa : „My już w Kazaniu, pośpieszajcie za nami”. Ostatecznie część rodziny zdołała powrócić do rodzinnego domu w Grodzisku. Mam wielką nadzieję, że kiedyś odnajdę nazwiska moich przodków (Waszkowscy, Rykowie) w spisach bieżeńców. Na razie – pomimo przejrzanych setek dokumentów, pozostaje mi tylko rodzinna legenda.
    Pozdrawiam!

  10. Anna pisze:

    Pani Aneto!!!
    Niezmiernie jestem wdzięczna za piękną książkę. Za ogrom włożonej pracy.
    Ten temat „chodził mi po głowie” od lat dziecięcych, gdy słuchałam opowieści mojej mamy o trudnym jej dzieciństwie bez mamy i taty. O niesamowitej historii miłości moich dziadków w dalekim Syzraniu, gdzie przyszła na świat w 1920 roku moja mama. O mezaliansie młodej, pięknej , prawosławnej dziewczyny ze wsi Bołtryki i młodego legionisty pochodzącego ze szlacheckiej, katolickiej rodziny z powiatu Ciechanowskiego. Zawsze marzyłam o spisaniu ich dziejów. Ale proza codziennego życia spychała ten watek – na potem.
    Pani książka dodała mi skrzydeł.
    I sądzę, że uda mi się to zrealizować.
    Gorąco pozdrawiam i dziękuję za wspaniałą książkę.
    Anna z Białegostoku

  11. Grzegorz Sierba pisze:

    Serdecznie dziękuję za Pani pracę. Lektura Pani książki otworzyła mi oczy na wiele aspektów mentalności dzisiejszych mieszkańców podlaskiej wsi. Mieszkają tam moi dziadkowie -dziedziczna szlachta zagrodowa, traktujaca z pogardą wszystkie inne grupy. Dzięki Pani książce mogłem poznać inny punkt narracji. Stałem się kimś bardziej obiektywnym. Serdeczne dzięki.

  12. Karol Matraszek pisze:

    Moi dziadkowie również przeżyli to wszystko co Pani opisuje w swojej książce.
    Tułaczkę swoją po szerokiej Ukrainie znaczyli grobami swoich bliskich.
    W straszliwych warunkach zmarło osiem osób: Ojciec Ignacy, dwaj bracia Józef i Grzegorz, dwie siostry Zośka i Kasia, dwaj mali synkowie Antoś i Stefek i córeczka Stefcia.
    W drogę wyruszało 13 osób powróciło zaledwie 5.
    Losy ich opisała moja siostra Aniela na stronie internetowej w serwisie: fajslawice24.pl – Dzieje rodziny Adamiaków od wielkiej ucieczki na wschód do końca II wojny światowej.
    Serdeczne dzięki Pani Aneto za wielki trud i wspaniałe serce.

  13. Pingback: Pradziadek Wacław Skakuj – Blog genealogiczny

  14. Michał Wysocki pisze:

    Mój pra pradziadek, Grzegorz Jefimow, który wraz z całą rodziną spod Siemiatycz (wieś Leszczka, par. Grodzisk), przebył ponad 1600 km do Borysoglebska w Guberni Tambowskiej.
    Miał wtedy czworo dzieci. Droga powrotna była gorsza i jedna z jego córek zmarła, Maria. Miała zaledwie dwa lata. Mam jedno zdjęcie całej rodziny właśnie z tej miejscowości i wypisanych wszystkich na odwrocie zdjęcia.

  15. Pawel Zych pisze:

    Witam. Wlasnie znalazlem te strone, bo ktos na profilu genealodzy wpsomnial o mozliwych ofiarach biezenstwa w przypadku moich pradziadkow.

    Moja prababcia Nadzieja Baj zd. Haponiuk/Gaponiuk ur. sie w 1912 r. w Sokolowie Podlaskim. Jej rodzicami byli Maksym Haponiuk/Gaponiuk oraz Lucja zd Kondratiuk. Przeniesli sie ze wsi Terebiski i Jableczna do Sokolowa, bo Maksym byl tam strozem (czego? nie wiem) prawdopodobnie w 1910 r (data slubu Lucji i Maksyma w parafii prawoslawnej Jableczna). Lucja byla druga zona Maksyma po smierci pierwszej zony Katarzyny. Maksym mial 5 dzieci (Wasyl ur. 1898, Potap ur. 1900, Piotr ur. 1901, Tekla ur. 1903, Tatiana ur. 1906). Z malzenstwa z Lucja ur. sie moja prababcia.

    Moja prababcia wychowala sie bez rodzicow, nie znala ich wcale. Podobno zmarli na tyfus. Nadzieja byla wychowywana od ktoregos moment przez brata Potapa we wsi Terebiski.

    Szukajac aktu urodzenia Nadziei oraz aktow zgonow jej rodzicow, Wasyla i Tatiany w Sokolowie nie znajduje niczego. Dzis ktos mi napisal, ze moze byli w 1915 wlasnie ofiarami biezenstwa wiec zmarli gdzies na Wschodzie. Potap, Piotr, Tekla i Nadzieja na pewno przezyli. Czy rodzina Haponiuk mogla byc zatem rowniez w 1915 ofiaram biezenstwa? To by przynamniej tlumaczylo dlaczego nie moge znalesc ani aktu urodzenia Nadziei ani aktow zgonow jej rodzicow i 2 rodzenstwa.

    Jest gdzies jakies archiwum by moc szukac ofiar biezenstwa (akty zgonow)? Bede wdzieczny za komentarz czy to wlasciwy trop.
    Pozdrawiam

    • anetaprymaka pisze:

      Jeśli zmarli w 1915 roku w drodze do Rosji, ma Pan niewielkie szanse na znalezienie dokumentów – zwykle grzebano zwłoki bez duchownego (albo zdarzało się, że i porzucali bez grzebania), nie zgłaszając tego nigdzie. Jeśli już podczas pobytu w bieżeństwie – możliwe, że jest jakiś ślad w parafii, w której odbywał się pogrzeb, albo w dokumentach organizacji pomocowej, która zajmowała się bieżeńcami, ale wtedy musiałby pan wiedzieć, gdzie byli w bieżeństwie i szukać tam na miejscu.
      Może warto zaczął o poszukaniu we wspomnień rodzinnych, może tam się zachował jakiś trop, który byłby wskazówką?

      • Pawel pisze:

        Dziekuje za szybka odpowiedz. Niestety nie wiem kiedy i gdzie zmarli. Jedno jest pewne, ze nie ma nic o nich w Sokolowie choc powinno. Biezenstwo wydaje sie byc zatem odpowiedzia. Nie posiadam zadnych wspomnien co do tego. Ci co mogliby cos wiedziec juz nie zyja, nie z kazdym z krewnych mialem kontakt by moc sie dowiedziec.

  16. Marcin Makowiecki pisze:

    Bardzo się ciesze, że taka strona istnieje – zamierzam sie w nią wczytać. Moi pradziadkowie byli bieżeńcami – legenda rodzinna głosi, że nie dobrowolnymi. Pradziadek (Wiktor Panasiuk) był kowalem, a jako taki uznany ponoć został za dobro strategiczne i wraz z rodziną wywieziony został pod Samarę. Tam też urodził sie mój dziadek Jan Panasiuk bodajże 2 dni po wybuchu rewolucji październikowej (czyli w 1917). Prababcia (Rozalia Panasiuk z domu Radel) tam lub w drodze powrotnej zachorowała na gruźlicę i już w Polsce zmarła.

  17. Anna Muśko pisze:

    Witam, mój dziadek jako siedmiolatek wyjechał z rodziną ze wsi Malenniki ,niedaleko Bielska Podlaskiego,do obwodu samarskiego w Rosji.Ulokowano ich w miejscowości, którą dziadek nazywał Tuwarma, a niedaleko stacja kolejowa o nazwie Szantała.Podróż była bardzo długa i ciężka, niektórzy mieszkańcy wioski po dotarciu do pińskich bagien zawracali. Rodzina dziadka dotarła do Moskwy, tam koczowali parę tygodni w podstawionym pociągu dla bieżeńców, a później wyruszyli nim w dalszą drogę.Gdy dotarli na miejsce panowała już sroga zima, żołnierze spędzili ludzi z okolicznych wiosek z saniami aby zabrali do siebie uchodźców.Można się domyśleć, że nie zostali oni przyjęci z otwartymi ramionami.Dopiero po jakimś czasie pradziadek się urządził w nowym miejscu, ponieważ miał talent do stolarki wykonywał różne prace dla mieszkańców wioski, zbudował własny dom, a prababcia pomagała miejscowym kobietom w pracach polowych.Dziadek chodził do miejscowej szkoły, nauczył się tamtejszego języka, języka Czuwachów.Dziadek o rewolucji nie wspominał, mówił że zaczęły chodzić słuchy o suszy, możliwym braku żywności w niedalekiej przyszłości.Po naleganiach prababci zdecydowano o powrocie do domu. Niektórzy kuzyni tam zostali,dziadek nic nie wiedział o ich dalszych losach, niektórzy zmarli w drodze do i powrotnej z Rosji.Jako dziecko słuchałam opowieści dziadka Filipa jak bajek, później uświadomiłam sobie jak to musiało być trudne,tragiczne i niebezpieczne.

  18. ab3545 pisze:

    Dziękuję za cenną książkę. Ze względu na to, że często pojawia się kwestia, czy bieżeństwo było jedynie doświadczeniem prawosławnych, mogę potwierdzić, że nie tylko. Moja rodzina to katolicy, drobna, schłopiała szlachta z okolic Wysokiego Mazowieckiego i z opowieści zarówno babci od strony mamy (ur. 1912) jak i od strony taty (ur. 1911) wiem, że w czasie I wojny „wyjechali do Rosji” (na tych terenach raczej nie używano terminu bieżeństwo, społeczeństwo mówiło po polsku). O ile podróż babci od strony mamy skończyła się dość szybko, bo nie ujechali daleko i gdy zorientowali się, że w domu „jest bezpiecznie” to wrócili, o tyle dla babci od strony ojca była to historia tragiczna – dojechali w okolice Homla, gdzie będąca w ciąży matka babci zmarła przy porodzie (dziecko też zmarło). Babcia wspominała, że było im bardzo ciężko, chodziła po wioskach prosić o kawałek chleba, bo umarliby z głodu. Ojciec poznał tam inną kobietę i w końcu wrócili do siebie. Niestety, nie wiem, na ile wyjazd był dobrowolny a na ile pod przymusem, obie babcie były jeszcze za małe, żeby to rozumieć, ale myślę, że decydował o wszystkim strach bardziej niż jakikolwiek administracyjny przymus, szczególnie, że mogli wrócić do siebie wtedy, kiedy sami zdecydowali, że już nic im nie grozi.
    Cieszę się, że ktoś przywraca świadomość tego zapomnianego tematu, bo rzeczywiście w mojej rodzinie też nikt do końca nie znał szczegółów całej „operacji”, ot po prostu – część domowej historii, której nikt specjalnie nie badał.

  19. Kamila Szatybełko pisze:

    Rodzina mojej babci , według życiorysu jej brata, w 1914 roku wyjechała z Rakowa pow Mołodeczno ” w głąb Rosji”. Wrócili w 1921. Babcia prawdopodobnie urodziła się w miejscowości Wołodniki.. W 1945 podczas przyjazdu do Polski, jako miejsce ur wpisano jej Raków. Czy ktoś orientuje się, czy w Rosji jest miejscowość Wołodniki ?

Dodaj komentarz