Kto był w bieżeństwie? Najczęściej mówimy/myślimy: prawosławni z dzisiejszego Podlasia. To niezupełnie prawda. Podwójnie.
Prawosławni stanowili większość uchodźców, ale bieżeństwo dotyczyło także katolików, również z terenów innych niż gubernia grodzieńska (Żydzi czy ewangelicy też wyjeżdżali, choć to inna historia, do której kiedyś wrócimy). I nie chodzi tu o robotników ewakuowanych z warszawskich fabryk czy carskich urzędników. Wyjeżdżali także chłopi z guberni łomżyńskiej czy siedleckiej, wyganiani przez zbliżający się front (przyczyny bieżeństwa opisujemy tu). Pisarz i dziennikarz rosyjski Włas Doroszewicz opisywał w felietonie, cytowanym potem przez polskich historyków (stąd tłumaczenie) różnobarwny tłum bieżeńców:
Oto idzie gub. Chełmska. Poznać ją można po uczesaniu kobiet. Tu zaś biłgorajki. Oto dalej z godnością sunie gub. Grodzieńska: poznać ją można po wozach, obciągniętych samodziałami w kraty lub w pasy. Zniszczyli ich już wygnańcy, którzy szli przez ich okolice, a w rezultacie i im samym wypadło ruszyć. Oto w długich kożuchach z szerokiemi kołnierzami baraniemi, pięknie wyszytych czerwonym sznurem, w czapkach-rogatywkach z pomponami, ciągną włościanie z gub. Łomżyńskiej. Wąsy z podwąsiem, a podbródki zarośnięte, jak szczeciną. Cichy lud, grzeczny i miły. Zwłaszcza kobiety ich mają szaty wspaniałe. Rękawy, kieszenie, kibić- wszystko wyszyte kolorowo. Teraz jest to zakurzone, zabłocone, poobrywane, podarte, ale widać, że było to niegdyś wystawne, piękne, bogate. Trzeci już miesiąc w drodze. Ktoś zapytany, jak dawno są w drodze, odpowiedział: „Już sam nie wiem. Nie wiem, czy to był sen, że miałem kiedyś dom, czym teraz zwarjował. Dom spalony, żona w drodze umarła i dzieci dwoje z nią poszło; leżą pod krzyżami. Ja tylko i ten koń samotny na świecie.
Skala wyjazdów spod Łomży czy Siedlec była jednak nieporównywalnie mniejsza niż z terenów dalej na wschód. Zgodnie z danymi Komitetu Wielkiej Księżnej Tatiany – organizacji niosącej pomoc bieżeńcom – najwięcej uchodźców pochodziło:
- 31 proc. z guberni grodzieńskiej,
- 24 proc – z Wołynia,
- 11 proc. z guberni chełmskiej,
- 6 proc. – z kowieńskiej.
Z tych „guberni prawosławnych” uciekali także katolicy, jednak mniej masowo – kościół namawiał ich do pozostania, chronili się więc w lasach, a po przejściu frontu wracali. Sama słyszałam opowieści rodzin katolickich – z mieszanych wyznaniowo wsi Suchenicze, Pierożki, czy katolickich Puciłkek – gdzie dziadkowie też byli w bieżeństwa. Ale także takie, że wyjechali, schowali się, a potem wrócili.
Statystyki dotyczące wyznania bieżeńców nie istnieją, przynajmniej ja ich nie znam. Możemy się domyślać – większość stanowili prawosławni, ale byli też katolików.
Ale dane historyczne to jedno; inna sprawa to pamięć współczesna – w „katolickim” przekazie bieżeństwo nie jest ważne, wydaje się, że wręcz nie istnieje. Inne wydarzenia historyczne z okresu I wojny światowej tworzą pielęgnowane przez kolejne pokolenia mity. Obchody 100-lecia bieżeństwa mogą ten stereotyp o bieżeństwie wzmocnić – przygotowują się do nich środowiska prawosławne, wśród katolickich – wydaje mi się – dominuje poczucie, że to „nie nasza historia”.
Jak bieżeństwo wyglądało w podziale narodowościowym – podstawowe informacje znajdują się w zakładce „O bieżeństwie”, ten temat wymaga jednak szerszego opisania w bliskiej przyszłości.