Cel naszej sobotniej wyprawy to syberyjskie wsie. Ciekawe, czy spotkamy tam kogoś, kto słyszał albo coś wie o bieżeństwie?
Kilkanaście kilometrów za miastem zatrzymujemy się przy rzece Tom – dopływie Obu. Batiuszka Dionizios, który jest naszym przewodnikiem, prowadzi nas do punktu widokowego. To, co mamy przed oczami, zapiera dech w piersiach.
Schodzimy po schodach, żeby przejść się wzdłuż brzegu Tomu. Woda w rzece okazuje się ciepła. Odczuwamy spokój tego miejsca i najchętniej zostalibyśmy tam cały dzień. Ruszamy jednak w dalszą drogę.
Dojeżdżamy do wsi Kolarowo – wcześniej było to Sieło Spaskoje. Ojciec Dionizios opowiada nam historię związaną z tutejszą cerkwią. Pierwotnie miała być ona pod wezwaniem św. Mikołaja, jednak kilkakrotnie naszkicowany obraz świętego zamieniał się w ikonę Zbawiciela nie uczynionego ludzką ręką. Cerkiew oświęcono więc pod tym wezwaniem.
Wchodzimy do cerkwi, zapalamy świece. Proboszcz wspomina o parafianinie z korzeniami w dzisiejszej Polsce. Czy to potomek bieżeńców? Nie udaje nam się tego ustalić.
Po drugiej stronie ulicy babuszki sprzedają warzywa. Pytamy je o mieszkańców, o historię, o życie na Syberii. O bieżeństwie 1915 nikt tu nie słyszał. Spacerujemy po wsi i podziwiamy misternie zdobione stare domy. Spotykamy panią, która zaprasza nas do swojego domu z ogrodem, częstuje kompotem i owocami.
Wieczór spędzamy w unikatowym teatrze lalek na przedstawieniu „Mały Książę”. Wychodzimy oczarowani.Po spektaklu zapoznajemy się z ludźmi, którzy przyjechali doszkalać się w lalkarstwie. Są wśród nich Polak i Włoszka. Rozmawiamy. Pada nazwa Białystok. Laura szybko podchwytuje to i opowiada o aktorce z Białegostoku, z którą była na warsztatach we Włoszech. Coś świta mi w głowie…. Julianna? Tak, ona! Wspólny znajomy 5 tys. km od Białegostoku. Świat jest naprawdę mały!
Czwarty dzień, niedzielę, spędzamy w Tomsku. Poznajemy miasto, rozmawiamy z tutejszymi ludźmi. Spotykamy pra-prawnuka bieżeńców, umawiamy się na spotkanie z jego rodzicami, którzy lepiej powinni pamiętać szczegóły historii z przeszłości. O bieżeństwie opowiadamy także tutejszym mediom. Dzień jest tak wypełniony wydarzeniami, że niedzielnych zdjęć dziś nie zdążymy już dziś wstawić. Ranek zaczyna się tu o 4 godziny wcześniej niż w Polsce, trzeba odpocząć.
Tekst: Anna Kondratiuk, ap-o
Zdjęcia: Aleksander Wasyluk i Aneta Prymaka-Oniszk
520 km dalej na wschód, w Krasnojarsku mieszka i pracuje mój kuzyn
Соловьянович Сергей Викторович, potomek bieżeńców z 1915r .Siergiej Wiktorowicz pracuje jako neurolog i neurofizjolog w Krajewoj Bolnicy nr. 1. Jeszcze nie mam z nim bezpośredniego kontaktu. Ale od ośmiu lat surfując po internecie odnalazłem prawie całą rodzinę, która została w Rosji. A zostali, Fieodor Sołowianowicz- dziadek Siergieja, a brat mojego dziadka Gawriiła. Ojciec Siergieja, Wiktor Fiodorowicz i ciotka Maria Fiodorowna byli geologami właśnie w Kraju Krasnojarskim i w Sajanach. W Rosji pozostał także Iosif, syn Gawriiła, przyrodni brat mojego ojca Stefana .Zapewne wielu potomków bieżeńców, nawet nie wie, że pochodzą z Podlasia. Chełmszczyzny .
Pozdrawiam
Aleksander Sołowianowicz
Chciałem uczestniczyć w konkursie na wspomnienia, ale sam temat jestem ,bo wrłócili nie bardzo mi odpowiadał, gdyż mam zbyt mało wiadomości o losach swojego ojca i mojej mamy która urodziła się na bieżeństwie w 1918r. w Biełorecku na Uralu. Więcej wiem na temat tych, co tam zostali.