Odpowiedź na pytanie o podział narodowy bieżeńców nie jest ani prosta ani jednoznaczna. Z kilku powodów. Bo identyfikacja narodowa uchodźców nie zawsze była oczywista. Bo statystyki sporządzane przez instytucje różniły się między sobą. Mało tego – czytając je musimy być świadomi, że władze w oficjalnej polityce nie uznawały istnienia narodu białoruskiego i ukraińskiego. Uważały, że wraz z tzw. Wielkorusami należą oni do wielkiego narodu rosyjskiego. Dlatego w statystykach nie ujmują osobno Białorusinów czy Ukraińców, choć stanowili oni ogromną część bieżeńców.

Front wschodni w 1917 roku; przerywaną linią zaznaczona granicą Imperium – bieżeńcy pochodzili gł. z ziem utraconych
Na początek – statystyki. Pochodzą z Wszechrosyjskiego Związku Ziemstw z 1916 roku:
Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy —67,5 proc.
Polacy — 13,2 proc.
Żydzi – 6,4 proc.
Łotysze – 4,9 proc.
inni (głównie Ormianie, Litwini, Estończycy) – 8 proc.
Identyfikacja narodowo-etniczna bieżeńców może dziś rozpalać emocje. Ale czy była ważna dla nich samych?
Polacy, Łotysze, Litwini utworzyli sprawne organizacje pomagające bieżeńcom, które istotnie wpłynęły na ich los; Żydzi organizowali się, wykorzystując istniejące od wieków tradycje pomocy słabszym i poszkodowanym.
Dla przykładu wspomnę o najbardziej wpływowej (choć nie jedynej) polskiej organizacji pomocowej – Centralnym Komitecie Obywatelskim Królestwa Polskiego w Rosji, kierowanym m.in. przez Władysława Grabskiego. Zorganizowana przez polskie elity, które same często uciekały do Rosji, nie tylko pomagały rodakom przetrwać trudną drogę – organizowały punkty żywnościowe i medyczne, ale przede wszystkim dbały o zachowanie polskości. M.in. zabiegały (z powodzeniem) o osiedlenie polskich uchodźców na terenach najbliższych polskim ziemiom – do linii Wołgi, by po zakończeniu wojennej zawieruchy szybko „ściągnąć” ich do kraju. Ważne było też skupienie ich, by nie rozproszyli się w rosyjskim żywiole, oraz by móc z nimi później pracować. Po osiedleniu, CKO organizował bieżeńców w partie wygnańcze (50-300 osób) oraz kolonie (powyżej 300 osób). Do takich skupisk przysyłał nauczycieli, księży, zakładał ochronki dla dzieci, ambulatoria a nawet szpitale. No i za pośrednictwem CKO wypłacano zapomogi ze skarbu państwa. Zdarzało się, że najaktywniejsze organizacje narodowe (a CKO do nich należała) wypłacały wyższe zapomogi niż rosyjskie, opiekujące się bieżeńcami niezależnie od narodowości. A „zaradniejsi” wykorzystywali chaos biurokratyczny i pobierali zapomogi z kilku źródeł.
Historii polskich bieżeńców i ich organizacji warto poświęcić bardziej szczegółowo któryś z przyszłych wpisów; dla niecierpliwych i dociekliwym polecam książkę Tułaczy los. Uchodźcy polscy w imperium rosyjskim w latach I wojny światowej autorstwa Mariusza Korzeniowskiego, Marka Mądzika i Dariusza Tarasiuka – naukowców z Uniwersytetu Marii Curie Składowskiej w Lublinie.
A co z mieszkańcami dzisiejszej Białostocczyzny czy „Rusinami” z Lubelszczyzny, Chełmszczyzny, Galicji? Czy mieli własne organizacje pomocowe, które dbałyby o interesy tej grupy? Peter Gatrell, autor wydanej w USA świetnej książki o uchodźcach z Rosji w czasie I wojny The Whole Empire Walking nazywa ich „niewygodnymi”. Oficjalnie dla władz byli przecież Rosjanami.
Choć świadomość narodowa chłopów nie była wysoka (delikatnie mówiąc), to bieżeństwo mogło obudzić poczucie odrębności. Konfrontacja z mieszkańcami dalekiej Rosji, którzy wprawdzie wyznawali tę samą wiarę i mówili w na pozór podobnym języku, uświadomiła im własną inność i odrębność. To przewija się choćby we wspomnieniach zamieszczonych w zbiorze Bieżaństwa 1915 – okazuje się, że język nie jest aż tak podobny, jak się wcześniej wydawało; miejscowi ich nie rozumieją, a dzieci w szkole wyśmiewają. Kultura, mentalność, obyczaje, praktyki rolnicze – to wszystko jest pełne różnić.
Dlatego – jak pisze Gatrell – aparat państwowy robił wszystko, by powstrzymać Białorusinów i Ukraińców przed tworzeniem własnych organizacji pomocowych, bo to oznaczałoby akceptację ich odrębności(mieli korzystać z pomocy organizacji rosyjskich). Oczywiście i bez tego organizowanie się nie byłoby łatwe – wśród bieżeńców z Grodzieńszczyzny czy Lubelszczyzny brakowało wpływowych, doświadczonych w działalności politycznej elit (takie organizowały ruch polski); nie było też tradycji organizacyjnych (jak chociażby u Żydów).
Wyjątkiem potwierdzającym regułę było Zapadno-ruskoje obszczestvo, utworzone przez miejscową elitę białoruską w okolicach Mińska jesienią 1915, które opiekowało się ok 100 tys. uchodźców. Wcześniej w kwietniu 1915 roku w Wilnie powstało Białoruskie Towarzystwo Pomocy Ofiarom Wojny, jednak praktycznie nie miało one wpływu na pomoc bieżeńcom z lata 1915 roku. Gatrell konstatuje: by ktoś zainteresował się potrzebami białoruskich uchodźców, musieli czekać do rewolucji lutowej…
Ludność ukraińska próbowała się organizować, kultywować własną kulturę. Zwłaszcza mieszkańcy Galicji, przyzwyczajeni do względnej swobody politycznej czasów Austro-Węgier, którzy trafili teraz pod skrzydła organizacji mającej propagować wśród nich rosyjską tożsamość (Gatrell podaje: Russian People’s Council of Carpatian Rus. Jak to brzmiało w oryginale, nie udało mi się znaleźć. Może ktoś wie?). Nie było mowy o kontynuacji działalności przez istniejące wcześniej w Galicji prosvity. Jakiekolwiek próby usamodzielnienia się były oczywiście torpedowane przez władze, podobnie jak w Moskwie, Kijowie i w innych miastach; podobnie jak dążenia do zakładania własnych szkół czy choćby kursów dla dzieci.
Na koniec – wniosek Gatrella: Działalność organizacji narodowych pomagały zasypać przepaść między elitami społecznymi, inteligencją, a prostymi bieżeńcami
Identyfikacja narodowo-etniczna bieżeńców może dziś rozpalać emocje. Ale czy była ważna dla nich samych?
—————————————————————————————————————-
W przypadku mojej rodziny w ogóle nie była ważna. W latach 90-ch, już jako studentka historii naciskałam na babcię (do końca swoich dni zachowała czysty umysł) żeby mi powiedziała czy czuje się Białorusinką czy może Rosjanką a może jednak Polką…Zawsze odpowiedź była taka sama: „ja ne znaju, ja z siul” . A moi rodzice jednakowoż uważają się za Białorusinów. Ja jestem Polką 🙂