Smaki z bieżeństwa

chleb1Głodowali w drodze do Rosji, po rewolucji, podczas powrotu do swoich wiosek. Tu, już na swojej ziemi, obierki od kartofli były rarytasem. Ale to dostatek jedzenia jest jednym z częstszych motywów bieżeńskich opowieści.

Bieżeńców, którzy późną jesienią 1915 roku trafili do wsi nad Don, za Ural, na Syberię – zaskoczyło bogactwo tamtejszych chłopów. Ziemia jest tu urodzajna, jest jej dużo, każdy uprawia tyle, ile potrzebuje. Nie trzeba dawać obornika ani innych nawozów, by wyrosła wspaniała pszenica. Wokół jest mnóstwo paszy dla zwierząt. Chłopi z guberni grodzieńskiej, z Chełmszczyzny, z Królestwa Polskiego, gdzie zwykle na przednówku brakowało chleba, po raz pierwszy w życiu przez cały rok mogą jeść do woli. Tak przynajmniej wynika z ich opowieści. To chyba najjaśniejsze wspomnienia z czasu bieżeństwa. Oto kilka przykładów:

Grzegorz Andrejuk, ur. 1912 r. był w guberni permskiej: Ludzie hodowali konie, krowy, świnie, owieczki, gęsi, kaczki. Wczesną jesienią zarzynali na mięso gęsi, potem owieczki a zima cielęta i jałówki. Powieszą w spichrzu cała krowę a jak chcą gotować, idą i odcinają, sobie mięsa, ile trzeba. (…) Codziennie piekli pszeniczny chleb, a to, co zostawało z poprzedniego dnia, oddawali świniom.

Aleksy Łagwiniuk, jego ojciec był w bieżeństwie za Orenburgiem: W gospodarstwie, w którym pracował ojciec, było mnóstwo krów. Mleka i masła mieli więc do woli. Każdego dnia jedli pszeniczne bułki i świeża cielęcinę; nie hodowano tu świń, więc wieprzowiny nie było. Na zimę gospodarz zabijał kilka dorodnych byków. Półtusze solił i wieszał na belce w stodole. Gdy mięso zamarzało, kto potrzebował – odcinał sobie, ile chciał. d głodu.

Julia Kuczewska, ur. 1911, trafiła do wsi pod Samarą; Po latach pamiętam jeszcze tamte smaki – chleba, jaki dawali nam w szkole i wszystkie dzieci prosiły o piętkę. „Pyszki” – rodzaj wypiekanej tam bułeczki, jakie wynosiły mnie, biednej sierocie, miejscowe gospodynie. U nas gotowała babcia, ale nie tak smacznie jak te gospodynie, w rosyjskich piecach, w których paliło się „kiziakami” – ze słomy i z krowiego nawozu, bo tam oborniku na pole nie dawali.

A Wy? Czy pamiętacie podobne opowieści swoich dziadków? O jakich smakach najczęściej mówili?

Cytaty pochodzą z książki: Бежанства 1915 года, pэд. Віталь Луба, Беласток 2000/ Bežanstva 1915 goda . Tłumaczenie własne.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s