Oniemiałam. Dotychczas tylko wozy, całe ich sznury. Czasem pociąg towarowy. A tu statek na Wołdze. Ostatni etap podróży – bieżeńcy odpływają do wsi, w których mają zamieszkać. Takie obrazek jakoś nie łączył mi się z bieżeństwem….
Astrachań. Miasto położone w delcie Wołgi, na wyspach. Kilkudziesięciu bieżeńców na łodzi zacumowanej na Wołdze. Za nimi – dwie wielkie łodzie z bagażami. Majątek bieżeńców? Wydaje się, że zbyt wielki… Ludzie wyglądają przecież na chłopów, może nawet gdzieś z guberni grodzieńskiej czy chełmskiej, a ci do majętnych nie należeli.
Widać ich wpatrzone w obiektyw twarze; ale nie sposób wiele o niej powiedzieć. Można się raczej domyślać, że są zmęczeni, rysy wyostrzyły im się z głodu i nieszczęścia. Mają za sobą przecież tysiące kilometrów, piechotą, na wozach, w pociągach.
Mam wrażenie jednak, że poza tym w twarzach jest też ciekawość. Nigdy nie widzieli tak wielkiej rzeki, tak wielkiego portu (wystarczy spojrzeć na to surowe, wytarte drewno pomostu, grube liny), takiej nieograniczonej przestrzeni… A przed nimi jeszcze wiele rzeczy, o których nawet nie śnili. Można sobie co najwyżej wyobrażać, co zobaczyli, na podstawie zdjęć dorewolucyjnego Astrachania.
zdjęcia z Astrachania – http://russiahistory.ru