Moja historia

Zanim zaczęłam szukać…

Ten świat był od zawsze. Rosły w nim ogromne arbuzy, rodzynki, papryka, tytoń.  I mnóstwo egzotycznych owoców. Był step, w oddali majaczyły ośnieżone góry. Było ciepło, czasem gorąco. Daleko, bardzo daleko. Magicznie. Tylko dlaczego to zboże wysypywali do rzeki? Czemu zostawiali umarłych wzdłuż torów, na śniegu? No i po co tam jechali?

Babcia Nadzia mówiła: jak my byli na Kaukazi, jak pajechali u Rasieju, jak byli u bieżaństwi. Ale dlaczego, po co, czy ktoś ich wysłał? Nie pamiętam, by ktoś stawiał takie pytania. Bieżeństwo to był punkt odniesienia; miara czasu, klimatu, urodzaju, ludzkiego nieszczęścia wreszcie.

Babcia umarła jesienią 1982 roku, gdy miałam 7 lat. Czy po jej odejściu ktoś o bieżeństwie jeszcze wspominał? Pewnie tak; może przy okazji innych tematów? Szurka jiszcze u Rasiei rodżana – to o najstarszej córce babci Nadzi.

We mnie jednak ta historia siedziała. Niezrozumiała, tajemnicza, przyciągająca. Kilka razy udało mi się coś wydusić od taty, urodzonego w 1933 roku, 11 lat po powrocie. Że przed wojna uciekali, że moja prababcia z dziećmi pojechała, że po drodze dużo ludzi umierało, ze wozami, potem pociągiem…. Takie okruchy wspomnień. Ciocię Ludę (rocznik 1934), siostrę mamy, skarbnicę rodzinnych historii dopytywałam, dlaczego uciekali. „A bo car prawosławnych zabierał stąd, żeby ich przed wojną ochronić”.

W jakiejś książce – na pewno nie  był to podręcznik historii, te o bieżeństwie nie wspominały –  znalazłam informację, że to było latem 1915. Czytałam przejęta, jakby to pisali o mojej rodzinie. Po latach  zaczęłam grzebać w rodzinnych historiach, szukać w bibliotekach. By poznać, zrozumieć, może przeżyć. By umieć przekazać dalej, kolejnemu pokoleniu.

Prymakowie/Maliszewscy; Knyszewicze (powiat sokólski)

Ustaliłam, że dziadkowie ze strony taty – babcia Nadzieja Maliszewska i dziadek Siergiej Prymaka– byli w Donskoje, w Kraju Stawropolskim. Pojechali, jak niemal cała wioska Knyszewicze, z której obydwoje pochodzili, w sierpniu 1915 roku(zostało kilka chat). Nie byli jeszcze wtedy małżeństwem, jechali osobno, każdy ze swoją rodziną. Czy już przed bieżeństwem wpadli sobie w oko? Czy wspierali się w drodze? Nie mam pojęcia. Wiem, że w Donskoje się pobrali, tam – w marcu 1921 roku – urodziła się ich pierwsza córka Aleksandra, moja ciocia Szura. Gdy wracali, niespełna roczne dziecko cudem ocalało.

W zimnym pociągu niespełna niemowlę strasznie płakało. Babcia karmiła je piersią, ale ile mleka może mieć wycieńczona kobieta? Przy postojach żołnierze przeszukiwali wagony; trupy i ciężko chorych wynosili i układali wzdłuż torów, na śniegu. U płaczącego malucha podejrzewali chorobę, chcieli je zabrać. Jakoś ich ubłagali. Potem babcia poiła Szurę wodą, przykrywała poduszkami na postojach, by stłumić płacz; gotowa była iść na śmierć za swoim dzieckiem. Obie przeżyły; ciocia Szura umarła w 2017 roku, w wieku 96 lat.

Wrócili wiosną 1922 roku na „hoły kamień”. Wg niektórych (nie ma wśród nich już świadomych uczestników tamtych czasów)  Knyszewicze były spalone, wg innych tylko ogołocone. Zresztą niezależnie od tego, we wszystkich opowieściach jest głód, który prób owali oszukać zupą z lebiody i chlebem z perzu, tyfus, mieszkanie w ziemiankach, żebranie o jednego kartofla, ciężka praca od najmłodszych lat. I późniejsza ulga. Że przetrwali, jakoś się „rozżyli”…

Chomczykowie, Surażkowo (powiat białostocki)

Dziadkowie ze strony mamy – Chomczykowie, mieszkali w Surażkowie, niewielkiej osadzie położonej w głębi Puszczy Knyszyńskiej. Wyganiani przez kozackie oddziały spakowali się i wyjechali, ale zatrzymali się gdzieś w leśnym zaciszu . Kiedy front przeszedł, wrócili do swoich domów i przeżyli w nim całą wojnę.

Kuryłowie, Łosośna Wielka (powiat sokólski)

Historię drugiej gałęzi maminej historii – Kuryłów – dopiero badam. Wiem, że Kuryłowie w bieżeństwie byli, w tambowskiej obłasti. Że jeden z braci mego dziadka się tam ożenił, chyba został…

To moja historia. A jakie są Wasze? Jak je pamiętacie?  Może warto się  nimi wymienić? Może znajdziemy wspólne elementy, może te historie pomogą odnaleźć komuś swoje dzieje – przecież ktoś z waszych mógł być tam, gdzie moi i opowiadał więcej. Opowiadajcie poniżej lub swoje opowieści przesyłajcie na adres: biezenstwo@gmail.com

10 odpowiedzi na „Moja historia

  1. Pingback: Co zapamiętaliśmy? | Bieżeństwo

  2. Elzbieta pisze:

    Ogladajac ” Obiektyw ” dowiedzialam sie o stronie internetowej www. blazency.pl . Wrocily wspomnienia i opowiesci mojej prababci Anastazji Pawlow z d. Wrobel. Byla Biezencem .

  3. Anna pisze:

    Wczoraj mój brat powiedział mi o tej stronie. Babcia opowiadała mi mnóstwo historii z okresu bieżenstwa. Babci nie ma już 4 lata, zmarła mając 100 lat. Ta strona jest dla mnie przedłużeniem jej opowieści których tak bardzo mi brakuje.

  4. Magda pisze:

    Super inicjatywa, w wolnej chwili spiszę i poproszę o opublikowanie historii opowiedzianej przez mojego dziadka, który przeży bieżeństwo.
    To ostatni moment na zebranie takich opowieści, w większości nie ma już z nami tych, którzy byli uczestnikami bieżeństwa a czas rozmywa tkwiące w nas, zasłyszane od nich opowieści.

  5. Marina pisze:

    Bardzo się cieszę,że powstała taka strona.Moja prababcia uczestniczyła w bieżeństwie.

  6. kasia pisze:

    moj dziadek ze wsi Parcewo kolo Bielska Podlaskiego tez urodzil sie w gdzies daleko w Rosji. Babcia opowiadala, ze car kazal wszystkim wyjezdzac, bo wojna bedzie. Pozniej wrocili, ale nawet nie wiem ile czasu i gdzie dokladnie byli.

    • Lena Prokop pisze:

      Mój dziadek Aleksander Prokop urodził się 16 lutego 1916r. w Orle w ZSRR. Jego matka dotarła tam z Parcewa prawdopodobnie w wyniku bieżeństwa. Siostra Aleksandra Luba też urodziła się w ZSRR w 1919r. Potem wrócili do Parcewa. Matka nazywała się Galina czy raczej Halina zd Chomańska, a ojciec Ignacy Prokop, a pochodził prawdopodobnie z okolic Hrubieszowa z lubelskiego, ale nikt nie jest tego pewny.

  7. Leszek Jerzy pisze:

    …znam to z opowieści mojej mamy,
    mieszkali na wsi pod Wilnem, mężczyźni uciekli na Łotwę przed carskim poborem, kobiety zostały pilnować dobytku, wysiedlono je przemocą na wschód, moja babcia Jadwiga Michałowska z domu Kochańska z innymi kobietami znalazła się w Astrachaniu,
    do rewolucji pracowała przy soleniu ryb, tam poznała Polaka Piaseckiego z Mazowsza z okolic Warszawy- mojego dziadka, o którym nic nie wiem,
    poczęli córkę Jadwigę urodzoną w Astrachaniu- moją mamę, mam oryginalny odpis urodzenia z 1918 r -wyznania katolickiego,
    wracali do siebie ona na Wileńszczyznę z babcią, on na Mazowsze prawie 10 lat.

    Może to ktoś to przeczyta, zrobił wpis z tamtych ponurych czasów o tym nazwisku,
    z chęcią bym porozmawiam i odnalazł linię nieznanego dziadka Piaseckiego z Mazowsza.
    pozdrawiam Leszek Jerzy z Giżycka.

  8. Anna pisze:

    „Opowieściami z bieżeństwa nasiąkała zanim umiała je zrozumieć. Gdy zrozumiała i chciała o tym rozmawiać – zabrakło opowiadających bieżeńców.”
    Dokładnie tak samo było ze mną. Podczas opowieści mojej babci o przeszłości, byłam zbyt ciekawa teraźniejszości, a teraz już bym słuchał lecz nie ma kto opowiadać.
    Moja babcia Ania była z domu Kłubowicz, nie ma już jej 19 lat, przeżyła bieżeństwo i wciąż o nim opowiadała. Oto co mi w pamięci pozostało.
    Pradziadek miał kawałek ziemi, co było w owych czasach źle widziane, ówczesna władza nazywała takie osoby potocznie „kułak”. Przechodzące wojska przez powiat sokólski zabierały wszystko: konie, krowy, jedzenie – jedni prosili inni grabili. Gdy Babcia miała jakieś 8 lat, byli zmuszeni uciekać, a raczej byli wywiezieni w głąb Rosji. W pamięci przewija mi się Pienzienskaja Gubernia, tam dotarli. Mama babci źle zniosła tułaczkę, zaraz i zmarła, zostawiając babcię samą. Nie wiem z jakiego powodu, ale pradziadek był aresztowany i babcia musiała radzić sobie sama. Opowiadała, że tułała się, chodząc od domu do domu prosiła o chleb. W tamtym rejonie były ostre zimy i dużo śniegu, brnęła po pas w zaspach. Pewnego razu, gdy zaszła prosząc o chleb, gospodyni dała chleba lecz kazała szybko uciekać mówiąc, że gdy przyjdzie syn to zastrzeli ją. W Rosji była przecież Wojna domowa (biali i czerwoni) i był głód.. Nie pamiętam jak się stało, że odnalazła swego tatę i wrócili z powrotem. Byłam dzieckiem, gdy babcia opowiadała i większość wspomnień umknęła.
    Żałuję, że nie pamiętam więcej z tych opowieści.

Odpowiedz na Lena Prokop Anuluj pisanie odpowiedzi

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s