Step, w oddali majaczą ośnieżone góry. Miejscowi przyjęli ich jak najbliższych krewnych. Mają pod dostatkiem białego chleba, bo pszenica rośnie tu jak szalona. W ogrodach – ogromne arbuzy, winogron, papryka, tytoń. Sielanka. Nie mogę tylko zrozumieć, dlaczego to zboże wysypywali do rzeki? Czemu zostawiali umarłych wzdłuż torów, na śniegu? No i po co tam jechali?
To fragment historii mojej rodziny: Prymaków i Maliszewskich z Knyszewicz. Z mojej perspektywy, człowieka urodzonego ponad pół wieku po powrocie z Rosji. Chcesz ją poznać – czytaj dalej.
Możesz też podzielić się swoją historię – z naszych opowieści ułoży się obraz naszej pamięci o bieżeństwie. Być może też dzięki temu dowiemy się więcej o swoich przodkach – może czyiś dziadkowie byli w tym samym miejscu – oraz o sobie?
Możecie sami pisać poniżej, jako komentarze do tego tekstu lub przysyłać historie do wstawienia na stronę na adres: bieżeństwo@gmail.com
Historia rodziny Anety Prymaka
Moja babcia mówi, że ponoć ludzie między sobą tak rozmawiali, że to zboże sypali do rzeki, żeby wywołać głód. Takie mieli rozkazy…
Pani Magdo, to chyba najbardziej prawdopodobne. Pani Babcia była w bieżeństwie?
Witam. Jako dziecko często słyszałam o bieżenstwie w opowiadaniach moich pradziadków, pochodzących z Kleszczel i z Dasz w powiecie hajnowskim. Najwięcej opowieści znam od babki mojego ojca, urodziła sie w 1915 roku „na Makowiejew” (15 sierpnia) więc w momencie wyjazdu we wrześniu 1915 roku miała dwa tygodnie. Wyjechali właściwie wszyscy prawosławni mieszkańcy miasteczka, zostali Żydzi i kilka rodzin, sąsiednie wsie całe opustoszały. Jej matka opowiadała jej, że w drodze płakała non stop i jakas kobieta poradziła jej by wzięła noworodka ” za nóżki o suszku” bo i tak dziecko umrze. O dziwo przeżyła, ale w drodze zmarł na tyfus jej starszy 3 letni braciszek, starsza o 14 lat siostra tez mocno zachorowała. Znaleźli się nad Donem we wsi Michajłowka, gdzie ” czornoho chliba ne jili, bardzo buło dobre, teplo, arbuzy”. Mieszkali tam 7 lat, do wybuchu rewolucji, urodził sie tam najmłodszy brat prababci. Prababcia miała wiele wspomnień z pobytu w Rosji, min jak z sąsiadem o mało nie podpalili całej wsi, oraz z drogi powrotnej. Rodzina jej wyjechała z Rosji tuz po Bożym Narodzeniu a do Kleszczel przybyli w okolicach Wielkanocy, ze wspomnień jej rysowały się przerazające obrazy głod w rewolucyjnej Rosji, spuchniętych trupów na stacjach, przy torach i w wagonach, którymi jechali. Na miejscu zastali zarośnięte podwórka, pola, domy rozgrabione, spalone, bez okien i najgorsze -głód. Pierwsze tygodnie przeżyli dzięki pomocy ciotki z sąsiedniej wsi, (wrócili wcześniej)która dała im troche jakiegoś jedzenia, trochę maki, do której dodawali zmielona kore drzewa, poza tym gotowali pokrzywę, szczaw. Babcia zawsze wspominała to ze łazami w oczach i mówiła ” dziatki, nie daj Boże głodu doczekać i wojny”. Prababcia zyła 90 lat zmarła w 2005 roku. Jej mąż był z rodzicami pod Moskwą. Pradziadkowie od strony mojej mamy tez byli nad Donem, wrócili z bieżeństwa jako sieroty wiec chodzili do Polaków pracowac, ale o dokładniejsze relacje musze dopytać. Pozdrawiam
Pingback: Wspomnienia Iwony Zinkiewicz | Bieżeństwo
Dzień dobry,
mój dziadek (ojciec mamy) urodził się w 1899 roku. Kiedy byłem jeszcze małym chłopcem, opowiadał mi swoją historię – po wybuchu I wojny znalazł się wraz z rodziną aż w dalekim Taszkiencie, gdzie zmarł na tyfus jego tata, a mój pradziadek.
Ta rodzinna historia zawiera wspomnienie rewolucji i powrotu do rodzinnej wsi Wysokie Pierwsze (dziś to gmina Skierbieszów). Obrazki z opowieści dziadka mam do dzisiaj w głowie. I choć nie ma tam historycznego tła (nazwa „bieżeńcy” nie zachowała się w mojej pamięci, raczej nie padła) to jest w niej m.in. lazaret z chorymi, do którego przekradł się dziadek, by pożegnać się ze swoim ojcem, praca przy koniach i później w tartaku.
Moja rodzina była katolicka jak większość wioski, ale z tego co wiem na początku wieku XX ok. 1/3 mieszkańców stanowili prawosławni. Nie wiem czy wioska została spalona i ile osób przesiedlono. Myślę, że dziadek filtrował swe opowieści tak, by nie były straszne dla dziecka.
Potem była wojna 1920 roku, służba wojskowa w Równem, okupacja i partyzantka – ale to inne historie.
Pozdrawiam