
Jadwiga Szubertowicz w dniu swoich 111 urodzin. Kilka dziecinnych lat (od 1915 roku?) spędziła w Rosji; fot. Dziennik Wschodni
Powszechność doświadczenia uchodźstwa 1915 roku zaskakuje. Tym bardziej, że prawie nie funkcjonuje ono w polskiej historiografii.
A – jeśli znamy historię owego uchodźstwa (słowo: „bieżeństwo” w oficjalnych biografiach nie pada) – wystarczy zajrzeć na Wikipedię. Stanisław Wojciechowski, drugi prezydent RP: „Podczas I wojny światowej członek Komitetu Narodowego Polskiego, stał też na czele Polskiego Zjednoczenia Międzypartyjnego w Moskwie” – czytamy.
Władysław Grabski, dwukrotny premier II RP i autor reformy walutowej: „prezes Centralnego Komitetu Obywatelskiego Królestwa Polskiego w Rosji (1915–1918)„. Tylko tyle, a wszystko wiadomo. Uchodźstwo 1915 roku jest wpisane w biografię wielu działaczy politycznych i społecznych II Rzeczpospolitej. A także zwykłych ludzi urodzonych na wschód od Wisły.
W przytaczanym przez media życiorysie Jadwigi Szubertowicz, najstarszej Polki, mieszkającej w Lublinie, znajdujemy wzmiankę: „Pani Jadwiga urodziła się w 1905 r. Jako dziecko przeżyła rewolucję październikową, kiedy przez kilka lat mieszkała z rodzicami i rodzeństwem w Rosji„. Dlaczego przez te kilka lat mieszkała w Rosji? Choć nie ma dat i nigdzie nie pada słowo uchodźstwo, bardzo prawdopodobne, że wyjechała w 1915 roku. Czy jako ewakuowani pracownicy kolei, czy wraz z wielką bieżeńską falą? „Musieliśmy mieszkać blisko dworca [gdzieś pod Petersburgiem], bo mój ojciec robił rozkłady pociągów. Przeżyliśmy tam rewolucję październikową” – wspomina pani Jadwiga. Tragiczny los, znany z bieżeńskich opowieści, ich także dosięgnął: „To jest moja mamunia kochana, która przeszła wszystkie wojny i pochowała męża w Rosji” – opowiada, pokazując zdjęcie z dzieciństwa.
O bieżeństwie z Lubelszczyzny będzie można porozmawiać podczas spotkania autorskiego dotyczącego książki „Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy” 11 maja (czwartek) godz. 18, Dom Słów, Królewska 17. Spotkanie poprowadzi Agnieszka Krawiec.